Jeżeli znajdziesz się kiedyś w sytuacji, w której pracodawca wypowie Ci albo rozwiąże z Tobą bez wypowiedzenia umowę pracę, powinieneś znać jedną podstawową zasadę.
Brzmi ona tak: oświadczenie pracodawcy o rozwiązaniu umowy o pracę, za wypowiedzeniem lub bez, jest zawsze skuteczne, nawet jeżeli obiektywnie jest niezgodne z prawem albo nieuzasadnione.
A zatem, jeżeli pracodawca zwolni Cię z pracy z trakcie urlopu (jakiegokolwiek), zwolnienia lekarskiego, okresu ochronnego przed emeryturą albo jeżeli Twoim zdaniem przyczyna zwolnienia będzie nieprawdziwa lub pozorna – zawsze doprowadzi to do ustania stosunku pracy.
Nie zdarzy się tak, że zwolnienie będzie nieważne, a umowa o pracę nadal będzie obowiązywać.
Jedyną możliwością zatrzymania albo odwrócenia skutków oświadczenia pracodawcy o rozwiązaniu umowy o pracę jest zakwestionowanie zwolnienia przed sądem pracy w drodze powództwa zgłoszonego w odpowiednim terminie (niestety dość krótkim, przynajmniej w odniesieniu do wypowiedzenia umowy o pracę). Jeżeli tego nie zrobisz, umowa o pracę rozwiąże się w normalnym trybie i takie rozwiązanie będzie uważane za prawidłowe. W żadnym innym postępowaniu nie będziesz mógł skutecznie wykazywać wadliwości rozwiązania umowy o pracę.
{ 2 komentarze… przeczytaj je poniżej albo dodaj swój }
Pani Kalino,
a co Pani sądzi o tezie wyroku Sądu Najwyższego (II PK 91/09), że niewłaściwa reprezentacja pracodawcy nie powoduje nieważności wypowiedzenia umowy o pracę?
Czy z tego orzeczenia można wyciągnąć wniosek, że jeżeli – podając się za rektora KUL – złożę wszystkim pracownikom KUL oświadczenia o rozwiązaniu umowy o pracę, to dojdzie do ustania ich stosunków pracy? 🙂
PS. Bardzo mi się podoba design Pani bloga! Widzę, że Pan Rafał się rozwija… 🙂
Panie Dariuszu,
dziękuję za wizytę i pierwszy komentarz na nowym blogu 🙂
Co do zagadnienia reprezentacji pracodawcy, przyznam, że stosowanie tutaj wyłącznie koncepcji bezskuteczności względnej wypowiedzenia trochę mi zgrzyta, bo przecież prawo pracy to nadal prawo prywatne. Z drugiej strony jest to jednak dość wyodrębniona gałąź prawa, rządząca się swoimi prawami i przyjmuję argument o potrzebie pewności prawa, jeżeli chodzi o skutki wadliwego wypowiedzenia umowy o pracę – czyli że zasadniczo wówczas pozostaje wyłącznie droga sądowa, a wypowiedzenie niezakwestionowane korzysta ze swoistego domniemania zgodności z prawem.
Proszę zwrócić uwagę, że w większości stanów faktycznych opisanych w orzeczeniach SN, które dotyczą tego zagadnienia, wypowiedzenia dokonywał zazwyczaj jakiś członek zarządu, ale np. wówczas, gdy jego mandat już wygasł, ale był nadal wpisany do rejestru, albo w warunkach braku łącznej reprezentacji. Pracownik więc przyjmował wypowiedzenie jako zdziałane przez pracodawcę. Ważne również było to, że w toku procesu pozwany pracodawca albo potwierdzał wypowiedzenie, albo milczał – co przyjmowano jako potwierdzenie dorozumiane. Dało się więc zawsze jakoś wybrnąć w kierunku wadliwości wypowiedzenia uruchamiającego roszczenia z art. 45 KP.
Sądzę jednak, że koncepcja bezskuteczności względnej wypowiedzenia nie powinna iść tak daleko, aby prowadzić do rozwiązania umowy o pracę wskutek oświadczenia osoby niebędącej organem, za który się podaje. Inaczej dojdziemy do takich absurdów, o jakich Pan pisze (chociaż na to znajdzie się orzeczenie SN – I PKN 58/98 :-). Myślę też, że w opisanej sytuacji mimo wszystko sensowne byłoby poszukiwanie potwierdzenia/zaprzeczenia u właściwych władz uczelni 🙂