Dzisiaj piszę krótko, ale chcę podkreślić bardzo ważną rzecz.
Temat dzisiejszego wpisu poddała mi zasłyszana dwa dni temu rozmowa z sekretariacie wydziału pracy jednego z trójmiejskich sądów. Okazuje się również, że wiele osób trafia na mój blog po frazie związanej z tematem.
O co chodzi?
Chodzi o to, że roszczenie o odszkodowanie i roszczenie o uznanie wypowiedzenia za bezskuteczne (przywrócenie do pracy) to dwa rozłączne roszczenia. Nie można żądać jednego i drugiego, trzeba wybrać. Jeżeli pracownik będzie dochodził obu roszczeń (pomimo pouczenia ze strony sądu, że przysługuje tylko jedno), a sąd znajdzie podstawę od uwzględnienia odwołania od wypowiedzenia umowy o pracę, to oddali jedno z roszczeń.
Właśnie tego dotyczyła rozmowa w sekretariacie sądu. Miła pani sekretarka usiłowała wytłumaczyć powodowi-pracownikowi, że powinien wybrać jedno z roszczeń. Trochę to trwało, ale w końcu dał się przekonać 🙂
Nawiasem mówiąc, obsługa w sekretariatach bardzo się poprawiła. Nieco wcześniej byłam świadkiem, jak inna pani sekretarka pomogła napisać zwolnionej pracownicy pozew o zapłatę zaległego wynagrodzenia. Trudno mi było ocenić, czy coś z tego będzie, ale najważniejszy krok został zrobiony.
{ 6 komentarze… przeczytaj je poniżej albo dodaj swój }
A ja osobiście uważam, że sekretarze sądowi pomagający pisać jakiekolwiek pisma poza wnioskami o doręczenie orzeczenia albo uzasadnienia to jest skandal! Sąd, nie tylko w osobach sędziów, ale jako instytucja, musi być bezstronny. Czy jakby pracodawca przyszedł do sądu w tej samej sprawie i poprosił o to aby mu doradzili jak napisać odpowiedź na pozew to też by sekretariat był taki skory do pomocy?
W sądzie pewnego miasta w Zagłębiu Dąbrowskim spotkałem się z jeszcze ciekawszą sytuacją. Porad prawnych udzielała pani portierka z szatni…
Ja bym się tak nie napinała. Sądzę, że od takiej czy innej formy pomocy prawnej ze strony sądu – przy niechęci korzystania do usług prawnych – nie uciekniemy, więc niech chociaż udzieli jej ktoś, to ma o tym jakieś pojęcie (a nie pani z szatni). Może rzeczywiście pisanie pozwu to już zbyt daleko idąca nadgorliwość, ale porady prawne przez telefon w kontekście toczącego się postępowania to codzienność, przynajmniej w moich rejonach.
Uważam, że Kalina ma rację. Patrzę na to wszystko z trochę innej perspektywy – pracownika, który nagle pracę stracił, nigdy nie miał do czynienia z sądami i był przerażony krótkim terminem odwołania (oraz nagle stracił stabilizację finansową i nie mógł sobie pozwolić na pójście do kancelarii ot tak, z ulicy). Moja wiedza na temat prawa pracy była znikoma, do tego doszedł oczywiście ogromny stres.
Informacja, którą podała Kalina, nie jest jakąś wiedzą tajemną i nie widzę powodu, dla którego nie mógłby jej udzielić sekretariat sądu.
Rzeczywiście, termin jest bardzo krótki – moim zdaniem za krótki w kontekście ostatnich zmian do kpc w zakresie nowej formy prekluzji dowodowej. W jednym z trójmiejskich sądów jeszcze do niedawna pracodawca miał taki sam termin na odpowiedź na pozew, ostatnio jednak spotkałam się z terminem dłuższym – 14-dniowym. Moim zdaniem powoduje to asymetrię pozycji stron.
Zgadzam się z Kaliną, choć rozumiem tez zarzut Błażeja o bezstronności.
O ile nie wygląda to w ten sposób, że sekretariat „na kolanie” pisze na poczekaniu komuś jakieś pismo, to nie widzę przeszkód by prostych porad udzielać w sądzie: co gdzie kiedy jaki termin etc.
Należy jednak pamiętać, że przed drzwiami każdego sekretariatu jest zawsze informacja o tym, że porad prawnych tu nie udzielają :). Zasady swoja drogą, a życie swoje…
@Błażej – z pewnością taki pracodawca uzyskał by poradę, co do tego nie mam żadnych wątpliwości.
Akurat w tym sekretariacie tabliczki nie ma 🙂
Sytuacja, którą przytoczyłam – ta z pisaniem pozwu – rzeczywiście może była wyrazem pewnej nadgorliwości i nie powinna zdarzać się nagminnie, ale interesantka wyglądała na mocno nieporadną. Nie uważam więc, że stało się coś bardzo złego. Co ciekawe, żądanie pozwu (przypominam, że chodziło o wynagrodzenie) pani sekretarka zasugerowała sformułować w ten sposób, że powódka domaga się zapłaty kwoty netto, zaś co do zaliczek na podatek i składek – domaga się nakazania przez sąd pozwanemu, aby odprowadził je do US i ZUS. Moim zdaniem jest to nieprawidłowe, ponieważ sąd pracy (było nie było – jest to sfera prawa prywatnego) nie może nakazać pozwanemu wykonania obowiązku o charakterze publicznoprawnym. Ciekawa jestem, jak sąd się do tego odniesie.