Whistleblower to osoba, która ujawnia nieprawidłowości zaistniałe w firmie czy innej organizacji.
Na gruncie prawa pracy chodzi przede wszystkim o pracowników, którzy informują właściciela/przełożonego o zauważonych problemach.
W języku polskim nie ma jednolitego terminu, którym nazywano by whistleblowerów. Ostatnio w artykule w „Rzeczpospolitej” spotkałam się z określeniem „sygnalista„. Nie jestem przekonana, że oddaje ono istotę rzeczy, ale pozostańmy przy nim.
W wielu przypadkach zdarza się, że sygnaliści, zamiast za swoje zachowanie otrzymać pochwałę, premię czy jakikolwiek innych wyraz uznania, spotykają się z ostracyzmem, a nawet zwolnieniem z pracy. Wspomniany artykuł w „Rz” (z przedświątecznego weekendu, wklejam go poniżej) dotyczył właśnie problemu ochrony takich pracowników przed rozwiązaniem stosunku pracy.
Zwróciło moją uwagę, że w artykule opisano tylko przypadki firm/organizacji państwowych, gdzie pieniądze i majątek często traktowane są jako „niczyje”, a pracodawca jest „bezosobowy”. Sądzę, że w prywatnych firmach (oczywiście nie wszystkich), gdzie właściciel dba o swój majątek i zyski, a kierownictwo jest skoncentrowane w rękach maksymalnie kilku osób, zgłoszenie przekrętu raczej nie skończyłoby się zwolnieniem.
Jakiś czas temu o podobnej tematyce pisała „Polityka” i tam o sygnalistach zatrudnionych w organizacjach prywatnych (głównie z kapitałem zagranicznym) wypowiadano się bardzo pozytywnie, również w kontekście skutków, jakie przyniosło ich zachowanie – były to awans czy premia, a nie wyrzucenie z pracy.
Dużym problemem jest również w Polsce to, że informowanie o przekrętach traktowane jest jako donosicielstwo. Takie określenie niesie ze sobą duży ładunek negatywnych skojarzeń, a przecież nikt nie chce, aby przylgnęła do niego łatka donosiciela.
Czy w Polsce sygnalista jest chroniony przed zemstą w postaci zwolnienia go z pracy? Nie, w jakiś szczególny sposób nie. Pozostaje mu tylko dowodzenie przed sądem (jeżeli odwoła się od wypowiedzenia/zwolnienia dyscyplinarnego), że prawdziwym powodem rozwiązania stosunku pracy jest właśnie próba zemsty za ujawnienie nieprawidłowości. Niestety, może to być bardzo trudne.
Czy wprowadzenie zakazu rozwiązania z sygnalistą umowy o pracę polepszy jego sytuację prawną? Może trochę, może wpłynie na świadomość pracodawców, ale na pewno nie drastycznie, chociażby z racji obowiązującej w polskim prawie pracy zasady, że wypowiedzenie umowy o pracę/zwolnienie dyscyplinarne jest zawsze skuteczne, a od pracownika zależy, czy będzie je kwestionował przed sądem pracy. Poza tym – o czym już kiedyś pisałam – sygnalista przywrócony do pracy może być ponownie zwolniony. Nie ma tu dobrego rozwiązania, bo zawsze powstanie spór, czy zwolnienie było słuszne.
W tej sytuacji nie dziwię się, że wielu pracowników woli siedzieć cicho.
A Ty co byś zrobił/a, gdybyś dowiedział/a się, że Twoi koledzy z pracy działają go na szkodę pracodawcy?
{ 2 komentarze… przeczytaj je poniżej albo dodaj swój }
Witaj Kalino! Chyba tak jest faktycznie, jak piszesz, i jak napisano we wspomnianym przez Ciebie w artykule. Kiedy pracowałem w budżetówce, to było jasne, że jakikolwiek donos w związku z działaniem na szkodę pracodawcy, wiązać się będzie z kłopotami dla „sygnalisty”. Dlaczego? Nie mam pojęcia.
Gdyby obecnie coś podobnego zrobił zrobił któryś z moich współpracowników raczej nie robiłbym z tego afery, a raczej wręcz przeciwnie 🙂
Pozdrawiam Kalino!
R
Ciekawe kiedy słowo whistleblower znajdzie się w polskim języku. Chyba szybko zostanie pejoratywnym określeniem.