Zerknij na taką sytuację:
Zawarłeś/zawarłaś z pracodawcę porozumienie, mocą którego umowa o pracę rozwiąże się za miesiąc. Nadal masz przychodzić do pracy, być może wdrożyć na swoje miejsce następcę. Ale tego nie robisz. Opuszczasz dni w pracy, czujesz, że już nie musisz się starać, w końcu niedługo odchodzisz i masz zagwarantowane, że w świadectwie pracy jako tryb rozwiązania umowy o pracę będzie mieć wpisane „porozumienie stron”.
Na dwa tygodnie przed datą rozwiązania stosunku pracy otrzymujesz od pracodawcy list z dokumentem, z którego wynika, że zostajesz zwolniony/zwolniona dyscyplinarnie z tej przyczyny, iż jesteś nieobecny/nieobecna w pracy bez usprawiedliwienia.
W pierwszej chwili myślisz: tak nie można, przecież jest porozumienie.
Tak, jest porozumienie o rozwiązaniu umowy o pracę, ale to nie oznacza, że w okresie do daty wskazanej w tym porozumieniu zmienia się Twój status pracownika. Nadal masz te same obowiązki, a stosunek pracy trwa. Póki trwa, pracodawca może zwolnić Cię dyscyplinarnie, jeżeli ciężko naruszysz swoje podstawowe obowiązki (nieusprawiedliwiona w odpowiednim terminie nieobecność w pracy zazwyczaj jest takim naruszeniem).
Oczywiście, od takiego zwolnienia dyscyplinarnego – jak każdego innego – możesz się odwołać. To, co możesz zyskać, to zmiana trybu rozwiązania umowy o pracę.
Nie sądzę, aby sąd przywrócił Cię do pracy ze względu na wcześniej zawarte porozumienie o rozwiązaniu umowy o pracę – może to być podstawa do uznania, że przywrócenie do pracy jest niemożliwe lub niecelowe.
Jeżeli zaś chodzi o odszkodowanie, to zasadniczo należy się ono w wysokości wynagrodzenia za okres wypowiedzenia. Jednak biorąc pod uwagę, że umowa o pracę i tak by się rozwiązała za dwa tygodnie, uważam, że realną kwotą, jakiej możesz oczekiwać, jest wynagrodzenie właśnie za te dwa tygodnie – podobnie jak w sytuacji, gdy w okresie wypowiedzenia dochodzi do zwolnienia dyscyplinarnego (pisałam o tym tutaj – zwróć uwagę na 2. sytuację).
{ 0 komentarze… dodaj teraz swój }